Przemówienie wygłoszone w czasie nawiedzenia katedry Przemyśl, 2 czerwca 1991

1. „Każdy (...) arcykapłan z ludzi wzięty, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach odnoszących się do Boga” (Hbr 5, 1).

Przychodzą na myśl — niejako samorzutnie — te słowa z Listu Apostoła, gdy znajdujemy się przy grobie błogosławionego Józefa Sebastiana Pelczara. Słowa te odnoszą się do każdego kapłana. W sposób szczególny odnoszą się one do tego kapłana, którego Kościół od dzisiaj czci jako błogosławionego. Czyż stając przy jego grobowcu, nie jesteśmy świadkami owej przedziwnej drogi, jaką sam Bóg prowadzi człowieka, biorąc go jako kapłana z pośrodka swego ludu, aby z kolei oddać go temu ludowi? Bywa, że jest to Lud Boży w krajach odległych, na misjach, zawsze jednak i wszędzie jest to ten sam lud, odkupiony Krwią Baranka bez skazy. W wypadku Józefa Sebastiana był to lud jego własny — ten, spośród którego został kiedyś wzięty i powołany. Do niego powrócił jako biskup, jako „kapłan wielki, który za dni swoich spodobał się Bogu”.

I stał się tutaj, w Przemyślu świadkiem tej miłości, ojcowskiej i odkupieńczej, jaką Bóg miłuje ten swój lud tu, na jego rodzimej ziemi. Parafię w Korczynie, gdzie Józef Sebastian przyszedł na świat i został wcielony przez chrzest w tajemnicę Chrystusowej śmierci i zmartwychwstania, łączą z biskupstwem w Przemyślu wielowiekowe więzy. Zaprawdę, pozwolił Bóg naszemu błogosławionemu „wrosnąć w swój własny lud” — wrosnąć całym życiem, stając się dla swych rodaków i ziomków „sługą Chrystusa i szafarzem Bożych tajemnic” (por. 1 Kor 4, 1).
My wszyscy, którzy tu jesteśmy zgromadzeni, chcemy podziękować Trójcy Przenajświętszej za dar tego kapłana i biskupa: za jego całą życiową drogę w Duchu Świętym, za tę drogę, która kiedyś przywiodła go do ołtarza jako sługę Eucharystii — a dziś pozwala nam czcić go na ołtarzach przemyskiego Kościoła. Zaprawdę: błogosławiony Bóg w świętych swoich — i święty we wszystkich swoich dobrodziejstwach (por. Ps 145 [144], 13. 17).

 2. Bardzo pragnąłem być w dniu dzisiejszym w przemyskiej katedrze, przy grobie błogosławionego waszego biskupa, i wypowiedzieć te słowa uwielbienia dla przedziwnej Bożej Opatrzności. Ona to wyprowadziła spośród was, drodzy synowie i córki tej prastarej ziemi, kapłana i apostoła swoich czasów. Był bowiem Józef Sebastian oddany całą duszą „wszelkiej apostolskiej posłudze”. Tej posłudze służyły wielorakie zadania, jakie podejmował, studia, jakim się poświęcał, prace, jakie z wielkim pożytkiem publikował. A publikacje jego dotyczyły różnych istotnych spraw w życiu tego społeczeństwa, spośród którego „został wzięty” przez Boga. W znacznej mierze dotyczyły one życia kapłanów, a zwłaszcza życia wewnętrznego kapłanów. Jego Zasady życia wewnętrznego jeszcze dziś są czytane w seminariach duchownych i nowicjatach. Posługa słowa pisanego szła w parze z jego pracą na katedrze teologii pastoralnej Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie także sprawował godność rektora w latach 1882-1883.

A gdy z katedry uniwersyteckiej i z grona czcigodnej kapituły katedralnej na Wawelu został wezwany na stolicę biskupią w Przemyślu, jego apostolska posługa znalazła nowy wymiar, któremu poświęcił się bez reszty. Jesteśmy tutaj zgromadzeni w obecności czcigodnego następcy biskupa Józefa Sebastiana, jego biskupich współpracowników, wielu gości reprezentujących Episkopat Polski z księdzem kardynałem prymasem na czele, z naszym dostojnym gościem, kard. Lubacziwskim, metropolitą i arcybiskupem większym Lwowa, ażeby wspólnie z kapłanami, rodzinami zakonnymi braci i sióstr oraz całą liczną społecznością Ludu Bożego Przemyśla i diecezji dziękować Dobremu Pasterzowi za apostolskie dzieło życia naszego błogosławionego.

 3. Wśród wszystkich obecnych szczególne słowo pragnę skierować do was, służebnice Najświętszego Serca Pana Jezusa — drogie siostry sercanki.

Jesteście jak gdyby żywym świadectwem i trwałym testamentem, zapisem duchowym waszego błogosławionego założyciela. Jest to zapis dla Kościoła w Polsce — w Korczynie, Przemyślu, Krakowie i na tylu innych miejscach, ale także poza Polską: w Rzymie, w Europie, w Ameryce Północnej i Łacińskiej, ostatni w Afryce. Zapis szczególny bo też szczególnym darem Serca Odkupiciela jest charyzmat powołania zakonnego, życia konsekrowanego, które pozostaje wśród Kościoła i świata żywym świadectwem tej miłości, która nigdy nie umiera. Założyciel skierował was od początku do apostolskiej posługi, zwłaszcza wśród młodzieży żeńskiej. Nosicie więc w swoim charyzmacie zakonnym jakby na zawsze wpisaną wielką sprawę godności i powołania kobiety, jak temu dałem wyraz w liście apostolskim Mulieris dignitatem w ramach Roku Maryjnego 1987-1988. Błogosławiony Józef Sebastian odczytywał znaczenie tej sprawy w Sercu Jezusa na miarę swoich czasów. Trzeba, abyście umiały odnajdywać to samo znaczenie na miarę nowych czasów, nowych możliwości, ale także i nowych trudności, nowych wyzwań kończącego się tysiąclecia. Wasze zgromadzenie, powiedziałbym, bierze początek niejako z Maryi, a swą pełnię znajduje w Sercu Jezusa. Zrodziło się przecież z Bractwa Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Wasz błogosławiony założyciel był wielkim czcicielem Bogarodzicy, co uwidocznił w swym biskupim herbie i zawołaniu Ave Maria. Trzeba więc ciągle wracać myślą i sercem do tych początków, aby stamtąd czerpać siłę duchową. Trzeba u tych źródeł odświeżać tajemnice waszej duchowości i tożsamości sercańskiej.

Duchowość błogosławionego Józefa Sebastiana była zrośnięta z nabożeństwem do Matki Bożej. Często z „Nią się naradzał, jak dalej życie urządzać”, a różaniec uważał za ciągle aktualną modlitwę człowieka. „Postęp nie zastąpi człowiekowi Boga, (...) nie da pokoju wzburzonemu sercu. Zawsze człowiek będzie szukał Boga, tęsknił za nadzieją, (...) wyciągał ręce do krzyża, (...) będzie chwytał za różaniec. Moc różańca jest wielka. Maryja przyniosła Kościołowi różaniec, jakby gałązkę pokoju” (Modlitwa bł. Józefa Sebastiana Pelczara do Najświętszej Maryi Panny). W nabożeństwie do Maryi widział źródło odnowy serca każdego człowieka, źródło duchowej siły, jedności, solidarności, a co za tym idzie, odnowy moralnej całego narodu polskiego. Niech ten maryjny rys przeplata się w waszym życiu duchowym z umiłowaniem Bożego Serca. Głoście chwałę Bożego Serca słowem życia, poprzez służebną postawę względem wszystkich potrzebujących pomocy duchowej, moralnej, czy materialnej.

Uczcie się od Bożego Serca ogarniać waszym sercem każdego człowieka.

Niech błogosławiony założyciel wyprasza wam łaskę twórczej wierności charyzmatowi waszego zgromadzenia, niech pomaga wam w naśladowaniu pierwszej Służebnicy Chrystusowego Serca, niech powołuje do waszej wspólnoty młodzież gotową służyć tej samej zbawczej sprawie.

 4. Z wielką miłością ogarniam sercem i spojrzeniem Przemyśl, prastary gród nad Sanem. Poprzez stulecia dziejów, które tutaj się zapisały, polecam Bożej Opatrzności miasto, ziemię, diecezję, biskupów i Lud Boży obu obrządków, lud, spośród którego „został wzięty” kapłan i biskup, aby jako błogosławiony nadal  mógł „wzrastać wśród ludu swego”.

Niech tu, w tej diecezji, kształtuje się wzór współżycia i jedności w pluralizmie. Niech tu rośnie chrześcijańska cywilizacja miłości. Niech miłość, życzliwość i wzajemne zrozumienie okażą się silniejsze od wszelkich sztucznych podziałów i przeciwności. Te trudne sprawy składamy Bogu za wstawiennictwem błogosławionego Józefa Sebastiana, syna i pasterza tego Kościoła, tej przemyskiej diecezji.

Drodzy bracia i siostry, na zakończenie tego spotkania przy relikwiach błogosławionego biskupa Sebastiana, którego świątobliwa misja pasterska była tak bardzo związana z tym miastem, katedrą, diecezją, pragnę polecić jego wstawiennictwu wszystkie problemy Kościoła przemyskiego. Błogosławiony Sebastian kochał nade wszystko Chrystusa i Jego Kościół, był człowiekiem jednania, siewcą braterskiej jedności, jego następca na tej stolicy, biskup Ignacy, z ogromnym poświęceniem prowadzi dalej dzieło swego błogosławionego poprzednika, zabiegając w sposób szczególny o nowe kościoły, odrodzenie religijno-moralne całej diecezji. Życząc wam wszystkim odważnego i wytrwałego zwyciężania zła dobrem, podnoszę waszego pasterza, biskupa Ignacego Tokarczuka, do godności arcybiskupiej.

Przemówienie do wiernych Kościoła bizantyńsko-ukraińskiego Przemyśl, 2 czerwca 1991

 Drodzy Bracia i Siostry, uczestnicy tego spotkania w Przemyślu z wierzącymi obrządku bizantyńsko-ukraińskiego, witam Was serdecznie i pozdrawiam. (Pozdrowienie to Jan Paweł II wygłosił w języku ukraińskim)
1. „Przed tysiącem lat Bóg Wszechmogący, Władca wszechświata i Pan dziejów wszystkich ludów, ogarnął swą nieskończoną miłością naród Rusi Kijowskiej i przywiódł go do światła Ewangelii Syna swego, Jezusa Chrystusa, Zbawiciela świata. Znad brzegów Jordanu po dziesięciu wiekach dzieło zbawienia mocą Ducha Świętego dotarło do ziem użyźnionych wodami Dniepru, gdzie Pan wybrał na swoje sługi Olgę i Włodzimierza, aby ich naród obdarzyć łaską chrztu świętego. Odtąd Kościoły zrodzone z chrztu w Kijowie śpiewają poprzez wieki hymn wdzięczności ku czci Trójcy Przenajświętszej” (Magnum Baptismi Donum, 1).

 2. Słowa powyższe pochodzą z posłania papieskiego Magnum Baptismi Donum, skierowanego do wszystkich członków katolickiej wspólnoty obrządku greckokatolickiego (dziś nosi on nazwę obrządku bizantyńsko-ukraińskiego), którzy — tak jak i ich bracia prawosławni — widzą w chrzcie św. Włodzimierza z 988 r. początek swej wiary i swego Kościoła.Wy, tutaj zgromadzeni, należycie do tej samej wspólnoty.

Na dziewięć lat przed datą tysiąclecia chrztu zwróciłem się do kard. Józefa Slipyja z pismem otwierającym nowennę lat, poprzez którą cała wspólnota waszego obrządku miała się przygotować do uroczystości tysiąclecia chrztu. Podobną nowenną Kościół w Polsce przygotowywał się do swego milenium w 1966 r. Wedle myśli kard. Slipyja wasza wspólnota, zarówno wśród prześladowań na Ukrainie, jak też wśród całej emigracji na różnych kontynentach, miała również przez dziewięć lat duchowo się sposobić do tysiąclecia chrztu kijowskiego w 1988 r. Dalszy przebieg wydarzeń pozwala wnosić, że była to opatrznościowa nowenna lat. Tysiąclecie chrztu Rusi dało początek wolności religijnej w sposób szczególny dla waszego obrządku, który mógł wyjść z katakumb, rozpoczynając na nowo właściwą sobie działalność.

 3. Uroczysta liturgia tysiąclecia chrztu Rusi, której dane mi było przewodniczyć w Bazylice św. Piotra w Rzymie, stała się jakby zapowiedzią tych przemian. A chociaż na waszej ziemi ojczystej Kościół katolicki obrządku bizantyńsko-ukraińskiego nie mógł jeszcze publicznie dać wyrazu swej milenijnej radości — to jednak pozostanie w pamięci wiernych zarówno waszego obrządku, jak i obrządku łacińskiego, uroczystość, jaka  we wrześniu 1988 r. miała miejsce na Jasnej Górze.W historii prześladowań Kościoła obrządku bizantyńsko-ukraińskiego na ziemiach rządzonych przez komunistów wasza sytuacja w Polsce była nieco odmienna. Wprawdzie wasz obrządek nie był oficjalnie uznawany przez władze państwowe, wskutek czego nie mógł mieć nawet własnego biskupa, mógł jednak istnieć jawnie, korzystając z gościnności, a nieraz i opieki Kościoła obrządku łacińskiego. Była to sytuacja daleka od pożądanej i sprawiedliwie mu należnej, jednak była ona lepsza niż na samej Ukrainie. To właśnie dlatego Kościół greckokatolicki, który w roku 1988 nie mógł świętować uroczystości tysiąclecia chrztu Rusi we własnej ojczyźnie, odprawiał je na Jasnej Górze, w Polsce.

W telegramie, jaki wysłałem wtedy na Jasną Górę do moich greckokatolickich braci i sióstr świętujących tysiąclecie chrztu swojej ojczyzny, napisałem: „Przyzywając wstawiennictwa Bogarodzicy, oddaję Jej macierzyńskiemu Sercu duchowych synów i córki św. Włodzimierza w Polsce, na Ukrainie i na całym świecie, i modlę się, by w przyszłym tysiącleciu doznali łaski nowego rozkwitu”. Tak napisałem we wrześniu 1988 r. W najśmielszych nawet marzeniach trudno było przewidzieć, że jeszcze na końcu drugiego tysiąclecia Cerkiew ta odzyska swoją wolność oraz prawo do życia i rozwoju. Bogu Najwyższemu niech będą dzięki za ten cud Jego potęgi i miłosierdzia!Jakże serdecznie bym pragnął, bracia i siostry, aby tamte jasnogórskie uroczystości Kościoła greckokatolickiego okazały się jeszcze pod jednym względem prorocze: aby Bóg raczył je przyjąć jako symboliczną pieczęć pojednania i prawdziwego braterstwa Ukraińców i Polaków. Tyle goryczy i udręki przeszły oba nasze narody w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Niech to doświadczenie posłuży jako oczyszczenie, które ułatwi spojrzenie z dystansem na dawne spory, pretensje i wzajemne nieufności, a przede wszystkim ułatwi wzajemne przebaczenie dawnych krzywd. Dzisiaj dosłownie wszystko — a przede wszystkim wspólna wiara w Jezusa Chrystusa — wzywa do pojednania, braterstwa i wzajemnego szacunku; do szukania tego, co łączy. Wzniecanie dawnych nacjonalizmów i niechęci byłoby działaniem przeciwko chrześcijańskiej tożsamości; byłoby również rażącym anachronizmem, niegodnym obu wielkich narodów.

O jakże serdecznie pragnę, aby się wzajemnie miłowali katolicy obydwóch obrządków! Dziś rano dokonałem aktu beatyfikacji Józefa Sebastiana Pelczara, biskupa diecezji przemyskiej obrządku łacińskiego. Podczas swojego niedawnego ingresu biskup wasz, Jan Martyniak, przypomniał mądry i braterski list, jaki na samym początku swojego pasterzowania biskup Józef Pelczar skierował do biskupa diecezji przemyskiej obrządku greckokatolickiego, Konstantyna Czechowicza. „Serdecznie pragnę — pisał bł. Józef Sebastian — by jak niegdyś kardynał Oleśnicki witał w katedrze krakowskiej (kijowskiego) metropolitę Izydora (...) i uścisnął go jak brata, tak by i dziś nie tylko Pasterze, ale także ich trzódki dawały sobie pocałunek pokoju i miłości”.

 4. Dzisiaj zebraliśmy się, bracia i siostry, aby dziękować Bogu za to, że Kościół na Ukrainie mógł wyjść z katakumb. Sądzę, że nie znajdziemy lepszych słów, żeby dać wyraz naszemu uwielbieniu Boga i dziękczynieniu, nad te słowa, jakie wypowiedziała Bogarodzica przy nawiedzeniu Elżbiety w domu Zachariasza. „Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy” (Łk 1, 46-47) — woła Matka Najświętsza i woła dzisiaj Kościół greckokatolicki zebrany tutaj, w Przemyślu, wokół następcy Piotra. „Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej” (Łk 1, 48). Zaiste, wielkiego uniżenia zaznał Kościół bizantyńsko-ukraiński na swoich ziemiach rodzimych w ciągu 45 lat prześladowań. Wszyscy jego biskupi, bez żadnego wyjątku, znaleźli się w więzieniach. Setki księży i tysiące najgorliwszych wiernych aresztowano i skazano na obozy pracy i dożywotnią poniewierkę. Odebrano temu Kościołowi wszystkie cerkwie, seminaria duchowne i wydawnictwa, zniszczono wszystkie struktury kościelne. Odebrano mu nawet prawo do własnego imienia. Imię tego Kościoła pojawiało się publicznie tylko wtedy, kiedy rzucano nań oszczerstwa. I trzeba nam Boga wielbić za to, że Kościół ten — w swojej całości — zachował się w swoim uniżeniu jak prawdziwa Służebnica Pańska. Ani jeden biskup tego Kościoła nie zaparł się swojej wiary ani nie odstąpił od jedności z Opoką Piotra — mimo że prześladowcy bardzo się o to starali. W prześladowaniach Kościół ten wydał setki i tysiące męczenników. Wielu z nich znamy z imienia, ale imiona wielu innych jednemu tylko Bogu są znane.

Bóg miłosierny pozwolił Kościołowi rytu bizantyńsko-ukraińskiego zachować — nawet w prześladowaniach — obie swoje cechy, które stanowią o jego kościelnej tożsamości: pełną wierność wschodniej tradycji chrześcijaństwa oraz pełną jedność ze Stolicą Apostolską. Jakżeż prawdziwie brzmią słowa, które czcigodny mój brat w biskupstwie, kard. Mirosław Lubacziwski wypowiedział rok temu w Watykanie podczas spotkania wszystkich biskupów waszego Kościoła: „Nasza jedność ze Stolicą Apostolską nie może być dla nikogo pretekstem, by źle nas osądzać lub niewłaściwie rozumieć. Jesteśmy nieodłączną częścią Kościoła powszechnego, jesteśmy Kościołem tradycji kijowskiej, zjednoczonym z Piotrem-Opoką, z którym wszystkie Kościoły prawosławne pozostawały w  jedności przez pierwsze tysiąclecie chrześcijaństwa” („L’Osservatore Romano”, wyd. polskie, nr 7-8/1990).

 5. I oto „wejrzał Pan na uniżenie swojej Służebnicy (...) i wielkie rzeczy uczynił Jej Wszechmocny. (...) Wywyższył pokornych, głodnych nasycił dobrami, (...) pomny na swe miłosierdzie” (por. Łk 1, 48-54). Jakieś niezwykłe podobieństwo do Bogarodzicy musi być w waszej wspólnocie, bracia i siostry, skoro słowa te — odnoszące się przecież do Maryi — są tak prawdziwe również w odniesieniu do was. To podobieństwo wyżłobiło się na obliczu obrządku bizantyńsko-ukraińskiego poprzez krzyż, jaki przyszło dźwigać tak licznym pasterzom i wiernym pośród prześladowań.  Krzyż niesiony w duchu Chrystusa zawsze jest źródłem życia. Już podczas  wspomnianego przed chwilą rzymskiego spotkania z wszystkimi biskupami waszego obrządku dałem świadectwo mojemu przekonaniu, że wasza odzyskana wolność wyrosła z ofiary wielu męczenników oraz innych świadków wiary, którzy cierpieli za Chrystusa i za swoją jedność ze Stolicą Apostolską. „Są oni — powtórzę słowa, jakie wtedy wypowiedziałem — duchowo obecni wśród nas. Wierzymy, że ich ofiara i ich modlitwa wyprosiły nam łaskę tej chwili, tego nowego początku” („L’Osservatore Romano”, wyd. polskie, nr 7-8/1990). Bracia i siostry, doznaliście wielkiego miłosierdzia Bożego! Razem z wami wysławiam Tego, którego „miłosierdzie z pokolenia na pokolenie nad tymi, którzy się Go boją” (por. Łk 1, 50). Zwycięski Chrystus to sprawił, że wasz smutek zamienia się w radość (por. J 16, 20). Przyłączają się do waszej radości również wasi bracia w wierze, katolicy obrządku łacińskiego.

 6. Spotykając się w duchu dziękczynienia tutaj, w Przemyślu, pragniemy połączyć się z wszystkimi waszymi braćmi i siostrami we wspólnocie Kościoła:

— w granicach Polski, na Ukrainie i na emigracji — w szczególności z kardynałem Lubacziwskim, wszystkimi arcybiskupami, biskupami, kapłanami, zakonami męskimi i żeńskimi, seminariami. Z całym Ludem Bożym Ukrainy i rozproszenia.

Powyższy fragment Jan Paweł II powtórzył po ukraińsku i dodał: Jeśli mi Pan Bóg pozwoli kiedyś przyjechać do Lwowa, to będzie więcej po ukraińsku.

 7. Radość dzisiejszego spotkania, drodzy bracia i siostry, jest również radością następców św. Piotra. Wiele razy dawali temu wyraz moi poprzednicy i ja sam, że heroiczna wierność wyznawców i męczenników waszego obrządku stanowi dla nas święte zobowiązanie. Pasterz musi być wierny swej owczarni, gdy owczarnia ta za nim podąża wśród trudności, doświadczeń i prześladowań. Jest to więc radość owej „komunii”, w której przejawia się tajemnica Kościoła, mająca swe najgłębsze źródło w Boskiej Trójcy. Komunia ta nie zamyka nas w sobie. Otwierając się z całego serca ku wszystkim wyznawcom Chrystusa, naznaczonym łaską chrztu — otwieramy się w sposób szczególny ku bratnim Kościołom prawosławnym chrześcijańskiego Wschodu. Ufam, że otwarci na racje historyczne, które korzeniami swymi sięgają Kościoła jeszcze nie podzielonego, i na racje moralne istnienia waszej Cerkwi, przyłączą się również do tej naszej radości. Ufam też, iż potraficie tak się radować waszą wolnością, że nie zamąci to i nie zakłóci tak bezcennego przecież ekumenicznego pokoju z Kościołem prawosławnym. Modlimy się razem z nimi o tę jedność, o jaką Chrystus prosił Ojca w przeddzień swej męki (por. J 17, 12. 21). Oby słowa tej arcykapłańskiej modlitwy z wieczernika doczekały się spełnienia, gdy cała ludzkość zbliża się do początku trzeciego millennium po Chrystusie.

 8. Podczas nawiedzenia Elżbieta powiedziała do Maryi: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana” (Łk 1, 45). Niech nasza wiara czerpie natchnienie w wierze Bogarodzicy. Oby i na nas wypełniło się to Chrystusowe wołanie o jedność, która ma swe źródło w Ojcu i Synu, i Duchu Świętym: tak „jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał” (J 17, 21).

Drodzy Bracia i Siostry, ksiądz arcybiskup Ignacy Tokarczuk, pasterz diecezji przemyskiej obrządku łacińskiego, zatroskany o rozwiązanie problemu kościoła katedralnego waszego obrządku, w duchu uzgodnień podpisanych w lutym tego roku przekazuje na moje ręce ten kościół poświęcony Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. Księże biskupie, z ogromną radością i wdzięcznością przyjmuję ten dar twojej diecezji i całego Kościoła obrządku łacińskiego. Przekazuję tę świątynię na wieczystą własność wam, drodzy bracia i siostry obrządku greckokatolickiego, zwanego bizantyńsko-ukraińskim, zamiast kościoła, który zgodnie ze wspomnianą umową miał być zbudowany. Kościół ten ustanawiam dziś katedrą diecezji i biskupa waszego obrządku. Pragnąłbym bardzo, aby ta świątynia, w której do niedawna spoczywały doczesne szczątki biskupa Józefa Sebastiana, dziś błogosławionego, wielkiego apostoła jednania i harmonijnej współpracy dwu obrządków, była wyzwaniem dla wszystkich  pokoleń: wspólnie należy budować jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół, niezależnie od przynależności do obrządku. Serce Jezusa, cierpliwe i wielkiego miłosierdzia, źródło życia i świętości, błogosław temu umiłowanemu miastu, któremu historia nie szczędziła bolesnych doświadczeń, ale także wspaniałych znaków braterstwa i chrześcijańskiej solidarności.

Serce Jezusa, źródło wszelkiej pociechy, Tobie oddaję dalsze pielgrzymowanie na tej ziemi, w wierze, miłości i nadziei przyszłych pokoleń.

wstecz                                                      Mapa witryny                                                           do góry